proj.logo kadeckiego - Adam Kilian
proj.strony - Kuba Pawluk
23.4.2025
Rejestr odwiedzin:
gość strony.



Administracja
|
|  | Król Stanisław August Poniatowski -założyciel Szkoły Rycerskiej (1765) |  | "Pamiętaj, żeś miał honor być kadetem." książe Adam Czartoryski (1766) - pierwszy komendant Szkoły Rycerskiej |
Wymknąłem się śmierci!
Ppłk Sergiusz Hornowski, kdt. KK2 rm 1932r.
Udało się to trzy razy - pierwszy raz było to przy końcu kampanii wrześniowej 1939 roku. Jako młody oficer lekarz, wychowanek Szkoły Podchorążych Sanitarnych w Warszawie i Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie, po usłyszeniu w Brześciu nad Bugiem o wkroczeniu wojsk radzieckich zdecydowałem 17.09.1039 przebijać się na Węgry lub do Rumunii. Zrobiłem zbiórkę swojego plutonu sanitarnego, z którym dowiozłem 67 rannych w walkach nad Wisłą do Szpitala Okręgowego w Brześciu. Rozdzieliłem pieniądze - zwolniłem ich ze służby. Równocześnie ogłosiłem, że ochotnicy mogą ze mną przebijać się na południe. Zgłosiło się 6 sanitariuszy, wybrałem najlepsze 2 wozy i zaprzęgi - sprzęt sanitarny. Dołączył do nas oficer rezerwy porucznik Kosieradzki, asystent prof. Witolda Orłowskiego z Kliniki Chorób Wewnętrznych Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie.
Początkowo jechaliśmy z taborami grupy gen. Kleeberga i udzielaliśmy pomocy lekarskiej (opatrunki ran, zastrzyki, środki przeciwbólowe), ale od Włodawy przyłączyliśmy się do oddziałów przebijających się do Tomaszowa Lubelskiego. Po 3 dniach dotarliśmy do szosy z Zamościa do Tomaszowa Lubelskiego, koło miejscowości Tarnawatka. Tu już było gorąco - strzelanina, artyleria, wielu rannych i bardzo zaciekłe walki. Zorganizowałem ze swymi sanitariuszami gniazdo rannych pod przepustem wodnym szosy, w zagłębieniu terenu. Opatrywałem rany, zakładałem unieruchomienia, wstrzykiwałem morfinę i surowicę przeciwtężcową. Byłem w płaszczu bez opaski z czerwonym krzyżem.
W śród 30-40 rannych było 4-5 rannych żołnierzy niemieckich wziętych do niewoli - im też udzielałem pomocy. Po paru godzinach nastąpił kontratak piechoty niemieckiej od strony Tomaszowa. W czasie gdy byłem nachylony nad rannym, jeden z piechurów niemieckich podbiegł do mnie od tyłu i z całą siłą uderzył bagnetem osadzonym na karabinie w potylicę. Na szczęście bagnet ześliznął się po kości -straciłem przytomność, rana bardzo krwawiła. Jak podali nasi sanitariusze, jeńcy niemieccy zaczęli krzyczeć " Dumme Kerl – was machst du, das ist der Arzt". Podobno żołnierz niemiecki tłumaczył się, że był zaślepiony walką, że jego pułk stracił 700 ludzi i że ja nie miałem opaski z czerwonym krzyżem. Moi sanitariusze opatrzyli mnie i przewieźli pod konwojem niemieckim do szpitala w Tomaszowie Lubelskim.
Na drugi dzień, mimo opatrunku, stawiłem się do pracy w szpitalu, pomagając miejscowym lekarzom dr Kosowskiemu i dr Szreterowi. Z chwilą gdy dowiedzieliśmy się, że Tomaszów będzie przekazany wojskom radzieckim, zdecydowałem uciekać w kierunku jeszcze walczącej Warszawy.
Drugi raz było to w 1941 roku - od 2 lat byłem komendantem II rejonu "Celków" obwodu "Obroża". Ten rejon Armii Krajowej obejmował 2 duże gminy Bródno i Marki z Ząbkami, Zielonką, Markami, Pustelnikami i Strugą. Obwód VII obejmował teren powiatu warszawskiego - Legionowo, Marki, Rembertów, Otwock, Piaseczno, Pruszków, Ożarów. Komendantem był "Bronisław" - major Krzyżak, a kwatermistrzem obwodu był mój krewny Antoni Hübner. W czasie okupacji prowadziło on z akowcem Marynowskim hurtownię drogeryjną pod nazwą Rema, mieściła się ona przy ul. Trębackiej. Tam też odbywały się co miesiąc lub częściej odprawy komendantów rejonów. Niestety gestapo wprowadziło w nasze szeregi zdrajcę. Te rzeczy były wielokrotnie opisywane - zdradził "Motor" Świerczewski-Kalstein był sądzony po wojnie, dostał 7 lat, zmienił nazwisko i uszło mu to na sucho.
W czerwcu 1941 roku łączniczka zawiadomiła mnie o terminie odprawy w miejscu jak zwykle. Niestety kolejka marecka jak zawsze się spóźniła i ja zamiast o 11.00, dotarłem na Trębacką przed 13.00, na całe szczęście. Spostrzegłem podejrzane typy - samochody w pobliżu i później dowiedziałem się o aresztowaniu bohaterki Zofii Hübner, żony Antoniego. Nikogo mimo tortur nie wydała, umożliwiła ucieczkę większości zebranych. Sama została zamordowana w Mauthausen. Po tych wypadkach, ze względów konspira-cyjnych musiałem ustąpić ze stanowiska komendanta rejonu, które przekazałem ówcześnie porucznikowi Okińczycowi pseudonim "Bil". Był on oficerem KOP. Załatwiłem mu posadę i mieszkanie w Fabryce Balickiego w Pustelniku.
Trzeci raz uniknąłem śmierci w czasie "Burzy" - 31.07.1944 roku. Byłem lekarzem sformowanego 30 lipca w Strudze zgrupowania AK, które współdziałało z czołówką pancerną wojsk radzieckich, która dotarła do Strugi. Ze Strugi poszedłem do Marek do Ośrodka Zdrowia po strzykawki. Na ulicy Fabrycznej w Markach aresztowali mnie żandarmi niemieccy SS, zaprowadzili do grupy kilkudziesięciu mężczyzn uwięzionych w czasie łapanki. Zacząłem się tłumaczyć, ze jestem lekarzem i muszę mimo wojny udzielać pomocy poszkodowanym. Wówczas jeden z żandarmów zadał mi pytanie, jak leczyć rzeżączkę. Powiedziałem, że mamy bardzo dobre leki - sulfamidy – bayerowski dagenan. Uśmiechnął się krzyknął "loss". W ten sposób zdałem egzamin lekarski i uniknąłem, jak się okazało, śmierci, gdyż cała ta grupa zatrzymanych została rozstrzelana na tzw. kruczku (66 osób).
|
|
|